piątek, 29 lipca 2011

Dożywocie




„Dożywocie” Marty Kisiel - zbiór opowiadań poświęconych Lichotce i jej mniej oraz bardziej niezwykłym mieszkańcom stanowi całkiem sympatyczną lekturę. 



Otwierające zbiorek opowiadanie tytułowe pojawiło się po raz pierwszy w antologii „Kochali się, że strach”, gdzie było jednym z lepszych tekstów. Niejako wbrew założeniu, nie traktowało miłości jako tematu głównego, a raczej czyniło zeń jeden z motywów. Lekkie i zabawne, zwracało uwagę stylem, nawiązaniami do Romantyzmu oraz galerią bohaterów. Opowiadanie spotkało się z ciepłym przyjęciem, co pociągnęło za sobą powstanie dalszego ciągu perypetii mieszkańców starego domu na odludziu.
Dom ów, dumnie nazwany Lichotką, został odziedziczony przez Konrada Romańczuka, początkującego pisarza. Uradowany nieoczekiwanym spadkiem, główny bohater nie zwrócił zbytniej uwagi na adnotację w testamencie wspominającą o współlokatorach. Na miejscu przyszło mu się przekonać, jak dalece odbiega ono od ideału – wymarzonej ostoi, w której mógłby w spokoju oddawać się twórczości literackiej. I nie chodziło tu jedynie o stan budynku… mieszkańcy Lichotki okazali się dosyć barwną grupą, w skład której wchodzili: uwielbiający sprzątać, uczulony na pierze anioł o imieniu Licho, zamieszkujący piwnicę Krakers – kucharz z zamiłowania a pociotek Cthulhu z urodzenia, wznoszący się nieustannie na wyżyny poezji przebrzmiałej doszły – i przeszły – samobójca panicz Szczęsny, utopce sztuk cztery oraz kotka zwana Zmorą. W tak niespodziewanych okolicznościach Konrad musiał więc radzić sobie nie tylko z życiem z dala od cywilizacji (jakby to było nie dość dla zawołanego mieszczucha) ale i z całą radosną gromadką.
W opowiadaniu wyglądało to naprawdę ciekawie, jednak rozwinięcie tematu na całą, dość grubą książkę, moim zdaniem niekoniecznie wyszło na dobre. Owszem, mamy kolejne historie, niemniej przez to pomysł został rozwodniony. Dalsze cztery opowiadania nie wnoszą nowej jakości – mijają kolejne miesiące, współlokatorzy dalej sprawiają Konradowi rozmaite kłopoty, choć jednocześnie pisarz coraz bardziej się do nich przywiązuje a od czasu do czasu pojawiają się przybysze z zewnątrz.
Wszystko to opisane jest stylem zasługującym na pochwałę. Widać, że filologiczne wykształcenie Marty Kisiel to nie tylko wiedza, ale i biegłe władanie językiem. To głównie styl decyduje o tym, że „Dożywocie” jest zabawną i przyjemną lekturą. Okraszone zjadliwą ironią opisy, wywołujące uśmiech na ustach określenia w rodzaju „rozgarnięty jak kupa liści”, „makijaż na wściekłą pandę” czy „mieć przewalone, niczym drzewo w poprzek drogi” i dowcipne dialogi są niewątpliwie największym atutem książki. Warto zauważyć, że autorka zadbała o indywidualizację wypowiedzi bohaterów. Nie brak też wszelkiej maści nawiązań i parafraz.

Beatrycze Nowicka



Przejście do księgarni- wystarczy kliknąć na obrazek    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz